wtorek, 17 maja 2011
Thank you, mom.
Mówią, że matka jest Twoją najlepszą przyjaciółką. To prawda, i chociaż, że nie możesz powiedzieć jej wszystkiego, ponieważ odgrywa jeszcze jedną rolę w Twoim życiu, to zawsze Ci pomoże. Większość z nas boi się z nią porozmawiać, boi się, że źle nas zrozumie, że będziemy musieli odpowiadać za konsekwencje bądź nasz problem raczej jej nie zainteresuje. Błąd, KTO NIE RYZYKUJE, NIE ZYSKUJĘ, za każdym razem słyszałam to w bajce a raczej kiedyś ulubionym dla mnie serialu komediowym pt. "Nie ma to jak hotel", czasami nawet i takie filmy czegoś nas uczą. Ja odważyłam się porozmawiać z mamą o moich problemach, o tym, że nie akceptuję siebie w żadnym stopniu, że uważam się za beznadziejną, po czym rozpłakałam się, po prostu łzy automatycznie zaczęły lecieć mi z oczu. Może i nie wyglądam na taką osobę co płacze z byle powodu, ale tak naprawdę jestem bardzo wrażliwą osobą i bardzo łatwo jest mnie zranić. Wracając do problemu.. Pomogła mi cholernie, wytłumaczyła mi spokojnie, że dopiero dorastam, że przeżywam teraz przemianę, że z roku na rok będę coraz ładniejsza, że nie mogę się przejmowac kompleksami bo to mnie zniszczy. Powiedziała, że jak wróci to mi pomoże, pomoże mi całkowicie pozbyć się kompleksów a także pomoże mi w kwestii ciuchów, bo tutaj też miałam problem bo za każdym razem gdy coś kupię to i tak mi się zaraz nie podoba, ale teraz już mniej więcej wiem co do mnie pasuję, moja mama naprawdę jest wielka i żałuję, że nie może być teraz przy mnie w chwili gdy jej najbardziej potrzebuję, ale to nie jej wina i ja to rozumiem. W czasie tego całego pobytu wyciągneła ze mnie wszystko, wszystko na temat mojego chłopaka, oczywiście wszystko co ja wiedziałam, oprócz tego jak się poznaliśmy, bo o tym za wszelką cenę nie mogła się teraz dowiedzieć. Ale kiedys jej powiem, KIEDYŚ. W zasadzie to już nie wiem co pisać, mam mieszane uczucia na chwile obecną, mam takiego doła że od wczoraj po prostu ryczę, a w nocy nie mogę spać, boję się, że popadnę w depresję, nie wychodze z domu, a wczoraj przez całą podróż powrotną patrzyłam się w okno i myślałam, aż byłam bliska łez, lecz jakoś starałam się je zatrzymywać, nawet nie słuchałam muzyki, bo nie miałam siły, totalna masakra, jeszcze nigdy w życiu się tak nie czułam. A teraz idę wziąć długą kąpiel, bo niedawno skończyłam ćwiczyć no i przydało by się trochę odprężenia, napiszę coś za kilka dni, tygodni albo miesięcy, jak coś się poprawi albo jak coś się będzie działo.
środa, 11 maja 2011
empty heart.
Czasami czuję się niechciana, niekochana, niedoceniana. Czasami mam wrażenie, że nikogo nie obchodzę, a wtedy mam ochotę siąść w kącie, przycisnąć się do ściany i schować twarz w dłonie, po czym wybuchnąć płaczem jak małe dziecko, które zostało pozbawione ukochanego misia, do którego tak bardzo się przywiązało. I chociaż to tylko zabawka, która nie odwzajemnia jego uczuć, kocha go jak niegdyś. Czasami nie chciałabym nie czuć kompletnie nic, nie myśleć, nie oddychać, nie istnieć. Bywa tak, że mam ogromny żal do rodziców o to, że spłodzili coś takiego jak JA i chociaż to nie ich wina, to jednak na kogoś trzeba to zwalić. Chciałabym być idealna, podobać się sobie, być pewną siebie, zrobić chyba cokolwiek by móc w pełni siebie zaakceptować. Gdyby to było jeszcze takie proste .. No cóż, życie bywa okrutne i niesprawiedliwe. Nie chodzi już tylko o samą mnie, ale o ludzi których inny, uważający się za 'lepszych' ludzie, odpychają ich, tylko dlatego, że nie nosza markowych ciuchów, że mają jakieś niedoskonałości, albo są zbyt puszyści i nie pasują do ich otoczenia. Ja też taka byłam i w sumie nadal taka jestem, nauczyłam się od innych ludzi, że żeby przetrwać i być lubianym, trzeba robić to samo co oni, inaczej nie da się przetrwać w tym świecie. Boli mnie to, bo wiem jak Ci poniżani ludzie się czują, gdyż sama byłam w nieco podobnej sytuacji. Co prawda nigdy nie byłam nie wiem jak gruba, bo moja waga nigdy nie przekraczała 70 kg, no po prostu nigdy nie byłam pewna siebie, nie umiałam o siebie zadbać i dlatego ludzie widzieli, że jestem słaba i dam się sobą pomiatać, dlatego też, okres podstawówki, a przynajmniej w klasie 5 i 6, nie należy do tych najlepszych, które mogę jak najlepiej wspominać. Za to pamiętaj okres 1-3 klasy podstawówki, jak pierwszy raz poszłam do szkoły i jednego dnia znałam już niemalże wszystkich i trzymałam z paroma osobami po trochę. Wtedy wszystko było inne, beztroskie i nikt nie przejmowałam się kogoś stylem ubierania, marką ciucha czy też wyglądem, wszyscy się nawzajem szanowali. Gdyby teraz życie było takie łatwe. Ale i tak mamy dość łatwo, to tylko jakieś błahostki, dorosłe życie jest o wiele trudniejsze, a okres dojrzewania jest tylko okresem który przygotowuje nas do dalszego życia. Nie wiem czy chciałabym coś jeszcze uwzględnić. Mimo, że masz mnóstwo wspaniałych przyjaciół to i tak w życiu sobię nie radzę, kompleksy górują a ja nic nie moge na to poradzić, z resztą pisałam o tym w poprzedniej notce. Eh, dam jakoś radę, postaram się.
wtorek, 10 maja 2011
Czasami czuję się jakbym była najgorszą, najbrzydsza i bardzo beznadziejną istotą na tym świecie. Dziwnie odczucie, ale to właśnie nazywają się KOMPLEKSY. Właśnie, kompleksy zaczynają górować nad moim życiem, dzięki czemu zaczynam się nad sobą użalać a wszyscy wokoło mają mnie serdecznie dosyć. Ale nikt nie rozumie, że to jest silniejsze od nas, że to nasze wyobrażenie własnego charakteru i wyglądu nas przerasta. To nie jest łatwe, bo trudno to pokonać. Próbowałam wiele razy i naprawdę, trzeba mieć dużo siły by sobie wmówić że nie jest tak jak siebie opisujemy. Prawda jest taka, że każdy ma w sobie coś pięknego tylko trzeba to odkryć. Taaa, odezwała się ta uważa inaczej, ale ja nie jestem 'każdy', no i tak to własnie wygląda. Trudno mi z tym żyć, ale musze sobie z tym poradzić, na razie próbuje wmawiać sobie, że nie jestem aż taka beznadziejna, że skoro chłopacy ze mną rozmawiają i się za mną oglądają to nie jest jeszcze tak źle, że skoro ktoś chce ze mną być albo się do mnie przystawia, świadczy o tym samym. Ale to chwilowe, niby uważasz, że jednak nie jesteś beznadziejna, ale przyjdzie co do czego i BUM, czar pryska i wraca szara rzeczywistość, a Ty masz ochotę zamknąć się w swoim pokoju, nigdzie nie wychodzić, siąść na łóżku i trzymając w dłoniach lusterko, gapić się całymi dniami w lusterko i mówić jaka to jesteś brzydka, bądź powybijać wszystkie lustra jakie tylko są w domu, bo nie masz ochoty na siebie patrzeć, w moim przypadku opcja druga jest bardziej realistyczna. Nauczyłam się z tym żyć, to fakt, ale i tak sobie nie radzę. Przez to kłócę się z innymi, bo mają dośc mojego narzekania, no i nie dziwię się, bo na ich miejscu zrobiłabym to samo. Dlatego nie mam do kogo się zwrócić, pozostaje mi tylko pisanie smutów na otóż tym blogu. Czytałam, że to dobry pomysł na pozbycie się kompleksów, ale to w przypadku gdy ktoś ma takie same poglądy jak Ty, a o moim blogu nie wie raczej nikt, a przynajmniej mam taką nadzieje. Dzisiaj byłam u fryzjera, mam balejaż, który składa się z dwóch kolorów - blond i ciemny brąz. Kolor jak najbardziej mi się podoba, z tymże musiałam ściąć 3 cm moich kochanych włosów [*] amen, a to dlatego, że były zbyt spalone od prostownicy. Mam nadzieję, że dwa miesiące i będą znowu takie jak kiedyś, ale od dzisiaj nie używam prostownicy i regularnie je odżywiam. Do tego stosuję maseczkę, która je regeneruje i wzmacnia i to podobno produkt sprawdzony, przez koleżanki mojej babci, które mają rzadsze włosy ode mnie. Mam tylko nadzieję, że i mnie pomoże. No cóż, koniec tych użalań nad sobą, pora zrobić referat i położyć się spać.
niedziela, 8 maja 2011
Życie czasami zaskakuje, a dostanie kolejnej szansy jest niczym dar od Boga.Najgorzej jej starać się, by tej szansy nie zaprzepaścić. Czasami resztkami sił próbujemy z tym walczyć i robić absolutnie wszystko by do tego nie doszło, ale czasem po prostu jest jak jest. Jeżeli chodzi o mnie, to ja zamierzam walczyć ze sobą, zrobić wszystko by codziennie stawac się lepszym człowiekiem i nie wiem jak to zrobię, ale wiem, że MUSZĘ i tu nie mam zamiar wstawiać żadnego "ale", tak po prostu musi być i tyle. Wczoraj nie najlepiej mi to wyszło w stosunku do mojej babci, którą przypadkiem zbyłam, przepraszam, ale naprawdę nie lubię jak ktoś jest za bardzo dociekliwy, wiem, że mogłam chociaż udawać i takie tam. Dziś zacznę od nowa i miejmy nadzieję, że nie nawalę ale naprawdę nie jest łatwo zmienić się w jeden dzień, zwłaszcza jak ma się geny po kims z rodziny, a ja jestem konfliktowa i uparta bo mojej mamie, tylko, że ja przynajmniej potrafię przyznać się do błędu, jeżeli coś zrobię, a nie zwalać na drugiego człowieka. Nie oznacza to jednak, że jej nie kocham ani coś w tym stylu, to nie jej ani nie moja wina, że taka jestem. Znaczy po części można przyznać, że moja bo jestem na tyle dużą dziewczyną, że mogę starać się to zmienić i właśnie to robię, tylko szkoda, że nie pomyślałam o tym wcześniej. Musze się doszczędnie zastanowić nad moim życiem i wypisać dokładnie na karteczce co chcę tak naprawdę zmienić i poprosić znajomych by mi pomogli. Koniec tego, zobaczymy co dalej będzie.
Byłam wczoraj na zakupach i obleciałam cały Wrocław, mam dość, myślałam, że umrę na miejscu. Ale opłacało się i kupiłam sobie wiele rzeczy. Spodnie, trzy bluzki i dwa swetry, takich zakupów to ja nigdy nie robiłam, zazwyczaj kupowałam sobie tylko jedną rzecz albo wracałam z pustymi rękami, bo nic nie było w moim stylu, ale to było kiedyś, jeszcze jak byłam typem chłopczycy, teraz jest inaczej i chociaż ubieram się bardziej dziewczęcy to dalej czuję się jak tamta chłopczyca, ale juz mniej, staram się zmienić, nawet chciałam być plastikiem by to zmieni ć, ale doszłam do wniosku że plastik to dziewczyna, która nie wie jak używać mózgu, która jest spalona od solary a na twarzy ma kilogramy tapety. Tak, może ja też używam tapety ale nie aż tyle, lubię wyglądać chociaż czasem nie jestem w stanie do tego doprowadzić, bo nie mam humoru albo zły dzień, wtedy ubieram rurki i bluzę, nakłądam odrobinę fluidu, maluję oczy tuszem i tyle, zajmuje mi to ok. 15 min, a jeżeli mam humor i chcę wyglądac to potrafię stać przy lustrze nawet godzinę. Wtedy nakładam trochę kremu rozświetlającego, następnie na to fluidu i sypkiego pudru. Maluję oczy eye-linerem albo kredką, w zależności na co mam kaprys i maluję rzęsy mascarą. Prostuję włosy by idealnie były proste, tapiruję je odrobinę i spryskuję lakierem. Może efekt nie zawsze mi się podoba bo mam dziwne kaprysy, ale lepsze to niż jak jestem bez "tapety". Ugh, nie lubię niedziel, pewnie będe siedzieć w domu i się nudzić, a teraz idę oglądać "licealne matki", lubię to.
Byłam wczoraj na zakupach i obleciałam cały Wrocław, mam dość, myślałam, że umrę na miejscu. Ale opłacało się i kupiłam sobie wiele rzeczy. Spodnie, trzy bluzki i dwa swetry, takich zakupów to ja nigdy nie robiłam, zazwyczaj kupowałam sobie tylko jedną rzecz albo wracałam z pustymi rękami, bo nic nie było w moim stylu, ale to było kiedyś, jeszcze jak byłam typem chłopczycy, teraz jest inaczej i chociaż ubieram się bardziej dziewczęcy to dalej czuję się jak tamta chłopczyca, ale juz mniej, staram się zmienić, nawet chciałam być plastikiem by to zmieni ć, ale doszłam do wniosku że plastik to dziewczyna, która nie wie jak używać mózgu, która jest spalona od solary a na twarzy ma kilogramy tapety. Tak, może ja też używam tapety ale nie aż tyle, lubię wyglądać chociaż czasem nie jestem w stanie do tego doprowadzić, bo nie mam humoru albo zły dzień, wtedy ubieram rurki i bluzę, nakłądam odrobinę fluidu, maluję oczy tuszem i tyle, zajmuje mi to ok. 15 min, a jeżeli mam humor i chcę wyglądac to potrafię stać przy lustrze nawet godzinę. Wtedy nakładam trochę kremu rozświetlającego, następnie na to fluidu i sypkiego pudru. Maluję oczy eye-linerem albo kredką, w zależności na co mam kaprys i maluję rzęsy mascarą. Prostuję włosy by idealnie były proste, tapiruję je odrobinę i spryskuję lakierem. Może efekt nie zawsze mi się podoba bo mam dziwne kaprysy, ale lepsze to niż jak jestem bez "tapety". Ugh, nie lubię niedziel, pewnie będe siedzieć w domu i się nudzić, a teraz idę oglądać "licealne matki", lubię to.
piątek, 6 maja 2011
Czasami trudno nam się jest pogodzić z własnym losem. Mamy do siebie żal, że nie staraliśmy się naprawić tego, na czym tak naprawdę zależało nam najbardziej. Trudno pogodzić się z myślą, że nigdy więcej nie przeżyjemy czegoś podobnego. To boli. Ale mimo wszystko staram zachować wszelkie starania, by było dobrze, albo chociaż udawać, że tak jest. Nie lubię gdy wszyscy myślą, że w inny sposób się nad sobą użalam, NIENIE, tego najbardziej nienawidzę, ale czasem jest taka chwila słabości, że po prostu musisz. Nie się nad sobą użalić, a raczej wyżalić, a to dwie różne rzeczy. "Nikt nie powiedział, że w życiu będzie łatwo." Kiedyś pewny mądry człowiek wpoił mi to do wiadomości i do dzisiaj zawsze posługuję się tymi słowami, powtarzam każdemu. Może te słowa są proste i dla niektórych dobrze znane, ale jak się głębiej nad tym zastanowi, to w tych słowach kryje się coś takiego, co chociaż odrobinę może zmienić nasze życie. I ja się o tym przekonałam osobiście. Czemu zawsze jest to, że jesteśmy w stanie pomóc innym nawet w najgorszej sytuacji, a sobie nigdy nie potrafimy, nawet jeżeli by to była tylko drobnostka? Zawsze zadawałam sobie to pytanie, bo we własnych sytuacjach życiowych nie jestem w stanie znaleźć rozwiązania. Życie jest dziwne i tego jestem pewna. Żałuje słów, które raniły nie tylko mnie a także moich bliskich, krzywd jakie wyrządziłam, żałuję wszystkiego co zrobiłam na swoją i niekorzyść innych, ale nie cofnę czasu, chyba że wynajdę maszynę czasu, co raczej nie jest realne, nie w naszym życiu, nawet jeżeli wszystko jest możliwe.. Mam już pierwszy dzień za sobą, przestałam przeklinać. Znaczy ograniczyłam, ale to przynajmniej pierwszy krok do tego by coś w sobie zmienić, wiadomo.. od czegoś trzeba zacząć. Jutro małe zakupy i zmiany wizerunku, dawno to chciałam zrobić. Do tego umówiłam się do fryzjera, chciałam zrobić sobie balejaż a do tego może przedłużyć trochę włosy, fajnie by było w końcu znaleźć czas dla siebie.. Idę oglądać "dlaczego ja", przynajmniej w ten sposób widzę, że ludzie mają gorsze problemy ode mnie.
czwartek, 5 maja 2011
Drogi pamiętniczku... Nie no, wróć. Dziecinne, co nie? No właśnie. Witam w moim świecie, gdzie wszystko co zrobię wydaje się dziecinne. I to nie chodzi o to, że ktoś mi zwraca na to uwagę, o nie, ja sama zdaję sobie z tego sprawę, nawet bardzo. Jestem niedojrzałą gówniarą, która chyba nie dorosła jeszcze do związków. Czasami serio mam ochotę coś sobie zrobić, obrażenia cielesne są dla mnie niczym ukojenie. Pamiętam jak kiedyś próbowałam umilić sytuację kreskami na ręce robionymi żyletką, typowa imoł gerl. Jeżeli chodzi o dzisiaj, wydaje mi się, że z tego wyrosłam, teraz nie potrzebuję się ranić, dość wiele w życiu przeszłam, by zadawać sobie kolejne bóle, zwłaszcza, że to zostanie już do końca życia, ani wspomnień, ani tych ran nie da się już wymazać. Wspomnienia są niczym tatuaż, który zostanie w naszej psychice już do końca życia, rany tak samo. Czasami naprawdę jesteśmy bezradni w niektórych sytuacjach i nie pozostaje nam nic innego jak tylko czekać. Czekanie jest okrutne, boisz się co będzie dalej, czy to koniec, a może los chcę Cie uszczęśliwić za wszystkie krzywdy które Tobie wyrządzano i da Ci ostatnią szansę? Zawsze żyję wczorajszym dniem, nie żyję chwilą, dzisiejszym dniem, zawsze tylko wczorajszym. Chciałam wylać tutaj jakoś moje uczucia, ale chyba nie jestem w stanie, co chwile łzy same napływają mi do oczu. Jestem beznadziejna, bezuczuciowa i nienawidzę życia. Zawsze umie zepsuć opinie o sobie, a przeciez chcę być lepsza tak samo dla siebie, jak i dla innych ..
- wiesz co? sory, że to tego wracam. kiedyś opowiedziałam Patrykowi mój sen, że potrącił mnie samochód, ja wylądowałam w szpitalu a Kamila do niego zadzwoniła po czym on szybko się zjawił wyganiając wszystkich z sali, zapewniając ich że sam doskonale się mną zajmie. wiesz, co bym w tej chwili chciała?
- co byś chciała ?
- żeby ten sen się spełnił, żebym leżała w szpitalu, a on mógł się mną opiekować, to by było jak spelnienie moich marzeń, chorych marzeń, ale tego bym chciała teraz najbardziej, a tym bardziej, że wystarczająco bardzo cierpię, że to by mi żadnej różnicy nie zrobiło, zawsze lubiłam ranić się fizycznie.
Czasami serio chciałabym zrobić wszystko, byś tylko tu był. Nie zrozumiesz tego, to wszystko jest za bardzo skomplikowane, przepraszam, że ranię. Przepraszam, że żyję. Chce byc lepszym człowiekiem, dla siebie, Ciebie, dla Nas. Przepraszam, jestem za bardzo zdesperowana by coś więcej na ten temat powiedzieć.
- wiesz co? sory, że to tego wracam. kiedyś opowiedziałam Patrykowi mój sen, że potrącił mnie samochód, ja wylądowałam w szpitalu a Kamila do niego zadzwoniła po czym on szybko się zjawił wyganiając wszystkich z sali, zapewniając ich że sam doskonale się mną zajmie. wiesz, co bym w tej chwili chciała?
- co byś chciała ?
- żeby ten sen się spełnił, żebym leżała w szpitalu, a on mógł się mną opiekować, to by było jak spelnienie moich marzeń, chorych marzeń, ale tego bym chciała teraz najbardziej, a tym bardziej, że wystarczająco bardzo cierpię, że to by mi żadnej różnicy nie zrobiło, zawsze lubiłam ranić się fizycznie.
Czasami serio chciałabym zrobić wszystko, byś tylko tu był. Nie zrozumiesz tego, to wszystko jest za bardzo skomplikowane, przepraszam, że ranię. Przepraszam, że żyję. Chce byc lepszym człowiekiem, dla siebie, Ciebie, dla Nas. Przepraszam, jestem za bardzo zdesperowana by coś więcej na ten temat powiedzieć.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)