wtorek, 19 lipca 2011

Juz miesiąc wakacji praktycznie mamy za sobą, tak.I nic się nie wydarzyło oprócz tego, że byłam nad morzem, przesadziłam ze słońcem i czuję sie jak ofiara jakiegoś pożaru. Miałam poparzenia na całej twarzy, do tej pory mam, ale wtedy to było coś okropnego, jakas totalna masakra. Ciągle tylko ryczałam i nie wychodziłam z domu, nie mogłam a w żaden sposób nie dało się tego zamaskować. Za każdym razem gdy nakładałam krem piekło jak cholera, miałam ochotę umrzeć. No cóż mam pamiątke z wakacji ale trudno.. Dzisiaj był chyba najcudowniejszy dzień wakacji, który przeżyłam, mianowicie.. spotkałam się z Gosią, przyjaciółką z fikcji. Była pierwszą osobą z tamtego 'świata' z która miałam się spotkać w realu. Na początku nie ukrywam że trochę się bałam, ale wszystko poszło w miare ok, tylko te nogi z waty podczas wysiadania z pociągu, coś okropnego, ale żyję. Obydwie byłysmy wtedy zestresowane i skrępowane tym spotkaniem, bo wiadomka, że to łatwe nie było. Dotychczas rozmawiałyśmy tylko godzinami przez telefon, wysyłałysmy sobie zdjęcia, ale nigdy nie poznałyśmy się w realu, aż do dziś. I fakt, że nie miałyśmy za bardzo o czym rozmawiać, bo dalej się trochę stresowałyśmy, bo mianowicie tak dokładnie to się nie znamy, muszę przyznać że było fajnie. Pogadałyśmy sobie o wszystkim, od jakiś błahostek aż do walenia konia, czyli innymi mówią "fight a horse" hahahaha :D pośmiałyśmy się, obgadywałyśmy innych ludzi i podrywałyśmy żuli, no czyli dzien zaliczony do najlepszych. W sierpniu jadę do Niej na wakacje nawet moja mama się już zgodziła, ale nie wiadomo jak ojciec, a od Niego to teraz wszystko zależy. Ale to już się jakoś skmini i wgl.
W środe wyjeżdżam do mamy, a w piątek lecimy razem do Anglii, niby ciesze się z tego powodu bo nie będę musiała lecieć sama, no i ciesze się też z tego że lecę bo tęsknię za tymi zajebistymi tamtejszymi ludźmi, z którymi chwile były nie zapomniane, ale jednocześnie nie mam ochoty na wakacje, wolałąbym przesiedzieć je w domu, w pokoju, w łóżku.. Nic nie jest takie jak kiedyś, każdy dzień to jakaś udręka, dzień do bani.. z resztą nie chcę o tym gadać.
Miłość mego życia napisała do mnie. Zostawiła mnie w świadomości, że nie potrafi o mnie zapomniec i chyba nie bd potrafił tego zrobić, po czym dodał, że wyjeżdża i ma nadzieje, że jeszcze kiedyś uda nam się porozmawiać, fajnie. Nawet nie wiem co mam o tym myśleć, jak to odebrać, no bo przecież mieliśmy zerwać kontakt, ale kocham go zbyt bardzo, żeby stracić go na zawsze, z resztą to nie jest łatwe, tak o kimś zapomnieć, w efekcie zaczęłam tęsknić za nim bardziej, myśleć jeszcze częściej niż dotychczas, nawet mam jakieś dziwne sny z nim w roli głównej, nie wiem, nic już nie wiem, pogubiłam się we własnych myślach, to jest zbyt skomplikowane, żeby racjonalnie jakoś do tego wszystko podejść z dystansem, no ale nic, co bd co bd, życia nie da się zaplanować jedno wiem.. będę czekać z niecierpliwością i postaram się jakoś przeżyć te nędzne kolejne dni, miesiące i lata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz