sobota, 25 maja 2013
To wszystko jest ponad moje siły. Przed dwa głupie lata nie mogłam zapomnieć o tym co było, aż nagle zjawił się on, i zerwanie z przeszłością była najłatwiejszą rzeczą w moim życiu. Nie tęsknie już za starymi czasami, nie wracam do nich wspomnieniami, zdecydowałam że to definitywny koniec, zerwałam wszystkie swoje kontakty, i jest mi z tym lżej. Może kiedyś będę tego żałować, ale póki co jestem szczęśliwa. Ale w sumie co z tego, jak to szczęście nie jest takie jakie bym chciała.. wiem,że na początku miałam gdzieś co ludzie czują, teraz wiem jak się czuli kiedy ich olewałam. Ale czy na prawdę będe mogła sobie kiedys ułoży życie? Chcę być w koncu szczesliwa, wychodzic gdzies, a tymczasem siedze w domu w piękną pogodę i placz ę do poduszki, prawie cały dzień, w nocy nie śpię, a później czuję się fatalnie. Wracam do wspomnien, ale nie tych odległych z których właśnie 'wyrosłam' tylko tych bliższych, te co jeszcze nie dawno były wspaniałe, myślałam,że to się nie zmieni, że ja się do niego przekonam szybciej niż bym tego chciała, ale niestety kiedy to już się stało, jak zawsze, ku*wa musiało się coś zmienić. przyleciałam do Anglii,żeby uwolnić się od złego towarzystwa i zapomnieć, a tymczasem mam ochotę tam wrócić,żeby zapomnieć o tym co spotkało mnie tutaj. Czasami się zastanawiam, jak można kochać kogoś kogo w ogóle się nie zna, ale jak widać można. To co mnie kiedyś odrzucało w facetach, u niego mnie jeszcze bardziej przyciąga, nie przeszkadzają mi jego wady, jego zachowanie, nic mi w nim nie przeszkadza, dla mnie jest ideałem ideałów, chyba w życiu nie poznałam równie fajnego chłopaka, no i zarazem dupka. ale prawda jest taka,że kocham tego dupka, i mimo że przez te glupie 3 miesiące próbowałam zapomnieć o tym co było, to to mi się nie udaję, nie ma takiego dnia,żebym o tym nie myślałam, nawet nie potrafię go znienawidzić. najśmieszniejsze jest to,że nawet nie wiem co się zmieniło, i dlaczego tak szybko. na prawdę jestem aż taka zła, albo taka nudna? całą noc czytałam nasze archiwum i czułam się, jakbym była w tych chwilach, jakby znowu było tak samo.. nie umiem opisać tego słowami, to wszystko odbiera mi chęci do życia, może na zewnątrz wyglądam a szczęśliwą, ale to pozory, w środku placzę, cały czas.. co ja mam zrobić? tak bardzo mnie to wszystko rozrywa od środka. POMOCY..
poniedziałek, 15 kwietnia 2013
i'm lost
To już jest jakiś paradoks. Jestem rozdarta miedzy 3 chłopaków, nie no, w sumie to można powiedzieć, że dwóch, bo mój były odchodzi powoli w odstawkę. Może to dobrze, nie byliśmy stworzeni dla siebie, od początku nam się nie układało, rozchodziliśmy się i schodziliśmy z powrotem, i tak w kółko co jakieś 2 miesiące, przez okres 2 lat. Ciesze się,że się nie odzywa, że go nie ma, że nie pisze, tak jest lepiej. Chociaż z drugiej strony go potrzebuje, bo zawsze był moim oparciem, mimo że układało się jak się układało, ale on jako jedyny mnie rozumiał i potrafił do mnie dotrzec jak nikt inny. Nie wiem czy pisałam, czy nie, nie chce mi się czytać ostatniej notki, ale z pewnością pisałam o chłopaku, który w sumie z początku nie wzbudzał we mnie takiego zainteresowania jak teraz, ale co z tego, wydawało się,że wcześniej mu zależało, ale mi najwidoczniej nie aż tak bardzo jakbym chciała, chociaż mi się podobał, a teraz jest na odwrót, cóż za nie typowa sytuacja, ale zawsze tak jest, dopóki się kimś nie zainteresujesz to będzie za Tobą latał, wszystko zmieniło się z niem kiedy dotarło do mnie że mi zależy, ale widocznie było już za późno. Nie mogę nic robić bo przedziera się przez moje myśli, gdziekolwiek bym nie byla i cokolwiek bym nie robiła. To boli kiedy ktoś najpierw mówi Ci miłe słowa, pisze do Ciebie codziennie, spotyka się z Tobą, teraz Cię olewa. Najlepsze jest to,że chodzimy razem do szkoły. Czasami mam ochotę wrócić do Polski. Przyjachałam tutaj,żeby zapomnieć, zacząc coś nowego, ogarnąc się, a jest jeszcze gorzej. Nie wiem co mam robić, na dodatek wczoraj przypadkowo spotkałam się z kolegą z którym kiedyś się spotykałam,ale mnie olał (takie mam widocznie szczęscie do facetów,albo to ze mną jest nie tak, może jest zbyt nudna) no i okazało się,że wciąż mam do niego jakąs słabość mimo,że nienawidzę go za to,że kiedy było dobrze, z dnia na dzień przestał się do mnie odzywać a teraz udaje ze sie nic nie stało. Nie jestem zabawką, mam uczucia, chce taka samo kochać jak i być kochana. a teraz zostałam porzucona na pastwę losu. ze zbędnymi uczuciami, i bólem który rozrywa wciąz moją klatkę piersiową. mam dosyć, tak się jeszcze nigdy nie czułam. jestem zakochana bez wzajemności, a najgorsze jest pozbycie się tego uczucia chodzą z kimś do klasy i widując go co prawa 3 dni w tygodniu, ale jednak te 3 dni nie dają mi o nim zapomnieć. Nawet jak pojechałam na święta do Polski, to jedyną myślą w głowie był on, co teraz robi, z kim jest, albo czy może się z kimś spotyka, to było okropne, tak samo kiedy byłam na baletach z kolegami, niby było okej, bansowałam se, prawda i wydawało się że jest okej, kiedy nie wiem ską, nie wiem w którym momencie zaczęłam o nim myśleć. zjebałam sobie zabawe i poszłam do domu, zatem mam takie cuowne życie że to poezja. ale no nic, trzeba się cieszyć pogodą która jak to w Anglii bywa jest nieziemska, bo w Anglii 17 stopni to już lato, ale w koncu moglam wyjąc swoje krótkie spodenki :D idę ćwiczyć, obiecałam sobie do czerwca zgubić kilka kilogramów, i mam motywację wiec licze że się uda.
sobota, 23 lutego 2013
minęło już trochę czasu, a ja z każdym dniem jestem w coraz większej dupie, za przeproszeniem. jestem pomiędzy młotem a kowadłem. z jednej strony moja pierwsza miłość chce zacząć wszystko od nowa, sądząc, że mnie kocha.. okej, niby fajnie jest to usłyszeć po tak dużym czasie, wiedząc że to była moja największa miłość. nie wiem dlaczego powiedziałam,że też go kocham, chociaż nawet tego nie czuję. może bałam się,że jak powiem,że ja go nie, to odejdzie, a przecież wprowadził w moje życie tyle dobrego, że bałam się że zerwie ze mna wszelkie kontakty, a tego bym nie zniosła. co z tego,że chce przyjechac tutaj do mnie jak skonczy szkole i zaczac wszystko od nowa, skoro ja tego nie chce? a przynajmniej tak mi sie wydaje. chciałabym go dalej kochać bo ułatwiło by mi to wszystko, ale niestety, nie potrafię nawet o nim myśleć, bo przez moje myśli przedziera się ktoś inny, a co dopiero żeby go kochać. to wszystko jest na tyle skomplikowane,że już sama nie wiem co mam robić, cokolwiek bym nie zrobiła, będę tego żałowała, a nie chcę cierpieć podwójnie. boże,pomóż mi to przetrwać. boli mnie serce, każda część mnie się rozpada, jestem wrakiem człowieka, czasami chciałabym żeby ludzie zauważyli jak bardzo to wszystko mnie przerasta, ale jestem chyba zbyt dobrą aktorką, potrafię się uśmiechać nawet gdy pęka mi serce. MAM DOŚĆ. nothing lasts forever. muszę jakoś poradzić sobie z tym sama, i określić się czego chcę.
poniedziałek, 11 lutego 2013
hehehehe
nie daję sobie rady, to uczucie mnie niszczy, wyżera od środka. jak tak dalej pójdzie to nie wyrobię. brakuję mi go, i to strasznie, każda minuta bez znaku życia mnie osłabia, czuję że spadam w dół.. tak bardzo chciałabym żeby był obok, ale za marzenia nie karają, 4 noc bez snu, dzień bez zjedzenia, straciłam 2 kg na wadze w ciągu 5 dni<ok>
niedziela, 10 lutego 2013
he's broken my heart
wszystko się zmienia, chciałabym żeby było jak dawniej, żeby pisał do mnie, nawet jeżeli nie odpisuje 5 minut, żeby czepiał się mnie,że nie chce z nim rozmawiać, że ie chce mieć z nim nic wspólnego. tylko że to nie było tak.boli mnie to, że role się odwróciły, a mi zaczęło zależeć, szkoda że pokazałam to zbyt późno, chyba za późno, mam wrażenie, że on przestał się interesować moją osobą, nie wiem czy to przez to,że tak długi czas go zlewałam bo bałam się cokolwiek poczuć, czy dlatego, że poznał mnie bardziej i wie o mnie już wszystko, co tylko możliwe, i to go odstraszyło. straszniejszy jest fakt, że ja.. chyba go pokochałam. dlaczego chyba? bo nie wiem czy to zwykłe uczucie, które może mi minie, czy to już miłość. niby mówią,że nie da się zakochać tak szybko, trzeba kogoś dobrze poznać, ale wydaje mi się, że znam go już a tyle, że mogłabym go obdarzyć mocnym uczuciem. nie wiem co mam o tym myśleć, wiem jedno, nie mogę przestać o nim myśleć. to jest silniejsze ode mnie, o czymkolwiek bym nie pomyślała, jego osoba przedziera się przez wszystko inne, i pochłania powoli mój mózg. ja wariuję, każda część mnie wariuję, chcę mi się płakać, i to solidnie, ale ie zrobię tego, bo wiem, że po wszystkim co się wydarzyło w moim życiu, mam siłę by walczyć, walczyć o to, by nie uronić żadnej łzy i nie pokazać swojej słabości.życie mnie za wiele nauczyło, i za wiele pokazało, żeby teraz płakać, przecież człowiek uczy się na błędach, prawda? chociaż jeszcze 3 miesiące temu nie przypuszczałam, że będę w stanie z dnia na dzień przestać kochać kogoś, a a drugi dzień pokochać kogoś innego. to wszystko jest jakieś chore, i niemoralne. to wszystko dzieje się tak szybko, że nie nadążam nad własnymi myślami, za biciem mojego serca, za samą mną. raz czegoś chcę, a zaraz się rozmyślam, chyba nie jestem normalna.. lubię jego towarzystwo, co ja mówię, uwielbiam jego towarzystwo, zawsze gdy jest obok mnie mam ochotę się do niego przytulić, i mimo, że wielokrotnie zwracał mi uwagę a to dlaczego tego nie robię, ja powtarzam, że nie wypada, a tak na prawdę coś mnie chamuje, nie pozwala mi tego zrobić, ze świadomością tego, że jeżeli będę tak robiła, to zadłużę się jeszcze bardziej, a przecież już wystarczająco cierpię. jego zapach przedostaję się moje nozdrza i nieustannie kieruję się w stronę serca, nawet gdy nie ma go gdzieś w pobliżu, czuję jego zapach, tak jakbym zapamiętała go, jak jakąś piosenkę, której mimo mojego gustu, siedzi non stop w mojej głowie, eeeeeeeeersz. co ty ze mną robisz? czasami chciałabym Ci powiedzieć co tak na prawdę czuję, co myślę, ale wiem, że nie mogę tego zrobić, bo co jeżeli odrzucisz to wszystko? moje serce złamie się na cząstki elementarne i odbierze mi wszystko, wiem, że sam fakt, że jesteś, że ze mną rozmawiasz, wiele dla mnie znaczy. boże, ratuj mnie. dopiero co wyleczyłam się z jednej miłości, nie chcę cierpieć z powodu drugiej, broń boże - nieodwzajemnionej, a przecież na pewno tak jest, inaczej nie traktowałby mnie tak jak robi to w tej chwili. to boli, rozrywa mnie, łamie wszystkie moje wnętrzności, sprawia, że powoli znikam, jakbym zaraz miała przestać istnieć, i mimo, że dalej mam ochotę wybuchnąć płaczem jak małe dziecko, nie zrobię tego, wciąż wiem, że muszę ze sobą walczyć, ze swoim bólem i cierpieniem.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)