środa, 15 lutego 2012

jebać

heh, wiele się wydarzyło a dawno tu mnie nie było. zacznijmy od tego,że zaczęłam znowu z nim być i do tego czasu już nie być, chujowo, wiem. ale kocham go, nie umiem być jego przyjaciółką, tak bardzo bym chciała,ale  nie potrafie, tym bardziej nie chce go stracić, ten jebany tydzień był dla mnie taki ciężki,nie umiałam się pozbierać, a wczoraj? wczoraj były walentynki, od dwóch tygodnii planowałam to spotkanie, wyobrażałam sobie jak będzie i wyglądało, i co? NIC,kurwa. od 11 czekałam jak głupia, by tylko zadzwonił,że już wyjeżdża, specjalnie nie poszłam do szkoły, i czekałam o 13 aż tylko przyjedzie, z każdą zbliżająca sie godziną czułam takie szczęście,chociaż wiedziałam,że to by było zbyt piękne aby było prawdziwe. gdy już było po 16,załamałam się totalnie, dzwoniłam do niego dokładnie 26 razy,ale telefon wciąż był wyłączony. byłam tylko z Kamilą u lekarza, siedziałam w tej poczekalni, a łzy same cisnęły mi się do oczu, kiedy tylko zadzwonił telefon, podskoczyłam,ale gdy zobaczyłam tylko,że to CZARNA dzwoni,znowu się załamałam. obok mnie siedziała jakaś pani z dzieckiem, dała mu lizaka w kształcie serca. chłopczyk miał może z 3 latka, i chodził do żłobka. zapytała go, od kogo dostał tego lizaka, i powiedziała,że pewnie od Martynki, on powiedział,że nie, gdy ona powiedziała coś w stylu, A MOŻE TY JEJ NIE KOCHASZ? już totalnie nie wytrzymałam,chciałam stamtąd iść, miałam dosyć, moje oczy były tak spuchnięte i czerwone, a ból rozdzierał mnie od środka, ludzie wokół mówili tylko o miłości, chciałam uciec, jak najdalej. po powrocie do domu padłam tylko na łóżko, i zaczęłam ryczeć, moje ręce były całe od rozmazanego tuszu, było mi nie dobrze, i bolała mnie głowa, nikt nie wiedział co sie ze mną dzieje, nawet mój ojciec. zadzwoniłam tylko do matki, by weszła na skejpa, byłam cała zapłakana. gdy juz sie połączyłyśmy zapytała od razu co sie stało, bo własnie szorowała dywany i się wystraszyła, powiedziałam jej o co chodzi i przeprosiłam,że ją oderwałam od sprzatania. pomogła mi troche, gdy sie uspokoiłam, przyszedł tato i na nowo zaczął ten temat, znow nie wytrzymałam, wybuchłam płaczem, nie dawałam rady, ból przedzierał każdą cząstkę mnie. później się dowiedziałam,że Ty tak na prawdę wyjechałeś do mnie. i może rzeczywiście miałeś zepsuty telefon,albo nie trafiłeś,nie wiem. cokolwiek się stało,martwię się o Ciebie,nie daje sobie rady, gdy tylko patrze na Twoje zdjecia, albo o Tobie pomysle, od razu uruchamia mi sie płacz, własciwie cały czas płacze,bo cały czas o Tobie myśle, gdzie jesteś? potrzebuję Cię.

1 komentarz: