wtorek, 15 marca 2011
kurrrrrrrrrrrrde.
Cieszę się, że mam takich wspaniałych przyjaciół, którzy doskonale mnie rozumieją. Dobrze, że jest ktoś komu również mogę pomóc. Lubię pomagać innym, pomoc to moje drugie imię, ale dlaczego nigdy nie umiem pomóc samej sobie? Dlaczego to wszystko musi być takie trudne i skomplikowane? .. Nie umiem sobie odpowiedzieć na tak proste pytanie. Czasami tak sobie myślę, że krzywdzenie samej siebie NIE jest dobrym przykładem dla innych, ale nie jest to moja wina, że jestem uzależniona od bólu i krzywdzę się jeszcze bardziej, mimo to że to mnie raczej w jakiś sposób jednak ukaja. Są takie rzeczy, w których przyjaciel nie jest w stanie mi pomóc, wtedy trzeba zwrócić się do fachowca, ale ilekroć stawałam przed drzwiami psychologa zawsze stamtąd uciekałam, bojąc się, nawet nie wiadomo mi czego. Uważałam, że mój problem jest zbyt śmieszny, że przychodzić z nim, ludzi mają gorsze problemy niż to, że kiedyś nie miałaś tak dobrze w życiu, jak się innym wydawało. Codziennie przyklejany sztuczny uśmiech do twarzy, by nie wzbudzać podejrzeń znajomych, że jednak jest coś nie tak. W sumie zawsze myśleli, że jestem wesołą, pełną szczęścia dziewczynką, która żyje sobie bez jakichkolwiek problemów. Mylili się, nawet bardzo. Ale myślę, że nie ma żadnego człowieka na świeci, który by nie posiadał czegoś, czego by nie chciał, PROBLEM jest niechcianym gościem w domu każdego z nas. Btw, nie chcę do tego wracać. Pogodziłam się po wszystkim po rozwodzie rodziców, teraz jest mi łatwiej, niedługo skończę szesnaście lat, a szestnastka zawsze była uważana z mojej strony za szczęśliwą liczbę. Chcę już lepiej, jak najszybciej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz