poniedziałek, 29 grudnia 2014

           Dzisiejszy sen tylko przypomniał mi o tym jak bardzo samotna jestem i jak bardzo kogoś potrzebuję ale za bardzo odpycham ludzi od siebie. Boję się. Jeszcze sama nie wiem czego się boję, może rozczarowania, zranienia - ponownego. Uczucia to nie zabawka, jeżeli się je już gdzieś lokuję, to później z trudno z nimi walczyć, a złamane serce boli bardziej niż jakakolwiek inna złamana część ciała. Sama się o tym przekonałam.
     Snił mi się taki przystojny nieznajomy chłopak. Byłam na jakiejś wycieczce albo już sama nie pamiętam w jakim miejscu to było.  Spodobał mi się od razu jak tylko go zobaczyłam i wtedy słodko się do mnie uśmiechnął, wymiękłam ale nie dawałam po sobie poznać, udawałam niedostępną. Później to jakoś poszlo, zaprzyjaźniliśmy się, przegadaliśmy długie noce, oczywiscie ukrywając się gdzieś, bo jak to na wycieczkach - dziewczyny z chłopakami nie mogli spotykac sie po nocach a tym bardziej przesiadywac razem w jedym pokoju. No i co potem, zakochalismy się w sobie, od tak. Był uroczy, dbał o mnie, jak nikt inny. Często udawałam smutną,żeby tylko mnie przytulił, lubiłam tkwić w jego objęciach, lubiłam jego zapach, ktory totalnie mnie obezwładnił. Leżeliśmy tak na łóżku razem w tuleni w siebie, kiedy nagle się obudziłam, ale nie miałam odwagi otworzyć oczu, chciałam żeby ten sen dalej trwał, cholernie się bałam, że jak je otworzę to znowu będę samotna i nieszczęśliwa. Oczywiście miałam rację. Dałabym wszystko, żeby poznać w końcu kogos takiego jak poznałam w tym śnie, i żebym w końcu przestała się bać związków.