środa, 4 czerwca 2014
fuck sake
strasznie dawno mnie tu nie było, w zupełności zapomniałam o tym blogu. ale miałam taką ogromną chęć wyżalenia się komuś, że zapomniałam że zaniedbałam swojego najlepszego przyjaciela-bloga. co prawda,nie udzieli mi rad, nie pomoże, ale najważniejsze - wysłucha. tak wiele się wydarzyło w moim życiu, że już na prawdę nie mam siły. codziennie, od nowa, ta sama gra, uśmiech na twarzy, a tak naprawdę rozrywa mnie na cząstki elementarne w środku. po mimo różnicy wieku, nie mogę o nim zapomnieć, nie potrafię. mimo,że wydaje się, mniej dojrzalszy ode mnie, to ma w sobie coś takiego, co nie pozwala mi o nim zapomnieć. myślę o nim cały czas. myślałam,że jak polecę do Polski na miesiąc to się rozerwę, zapomnę. w zasadzie na początku tak było. nie odczuwałam potrzeby żeby go zobaczyć, albo chociażby napisać i zapytać co u niego. a teraz? teraz chciałabym,żeby był obok. nie musi ze mną rozmawiać, wystarczy mi jego towarzystwo, to że jak od dłuższego czasu mnie olewa, robił to dalej ale był w moim towarzystwie. żałuję tylko, że z początku nie dałam mu dotrzeć do siebie, tylko starałam się oddalać, ale im bardziej się oddalałam to po czasie zbyt szybko zaczęło mnie do niego przyciągać, własnie w tym momencie kiedy było już za późno. jestem idiotką, nie potrafię skorzystać z tego co mi dają. wybrzydzam, a później cierpię. w sobote byłam na urodzinach koleżanki, za dużo wypiłam, a sytuacje które się wydarzyły nigdy nie powinny dojść, bo teraz cierpię. może nie byłam do końca świadoma tego co robię, ale to już świadczy o tym, że nie powinnam pić. ale piję, bo tylko wtedy przy nim mogę być sobą, dlaczego tylko przy nim? bo od czasu gdy wiele między nami się wydarzyło, i wynikły jakieś nieporozumienia, wiele się zmieniło. nie potrafię się otworzyć w jego towarzystwie tak jak kiedyś, coś mnie hamuję, i mimo, że chcę się odezwać, to nie mogę wydobyć z siebie słowa. to boli.. może i mi zależy, ale staram się tego nie pokazywać, nie chcę żeby jeszcze bardziej się ode mnie oddalił. i tak wystarczająco daleko od siebie jesteśmy, chociaż czasem dzieli nas tylko krok. boże, uwielbiam jego zapach, czuję go nawet teraz.. zwariowałam? chyba tak, pomocy. nie chce znowu cierpieć.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)